19 stycznia 2009

Podłoga w kuchni

Muszę przyznać, że na mojej liście rzeczy, których robić się nie powinno (lub przynajmniej, "liście rzeczy, których ja już na pewno nie powtórzę"*) króluje niepodzielnie jasna podłoga w kuchni. Generalnie uważam, że każdy ma prawo mieć w swoim domu to, co mu się osobiście podoba, to, co lubi, to, co mu "wpadło w oko", gdy wybrał się z ukochaną/-ym do sklepu, itd. W tym jednak wypadku mam zamiar się upierać i parafrazując "Misia" Stanisława Barei uroczyście ogłaszam:

Jasnej podłodze w kuchni mówimy stanowcze, kategoryczne: NIE!

Dla tych, co to się posłusznie dostosować nie potrafią, albo potrafią, ale dopiero jak zrozumieją, wyjaśniam:
W kuchni, jak w żadnym innym pomieszczeniu znajdującym w się w mieszkaniu (nawet w przedpokoju), podłoga brudzi się nadzwyczaj szybko, wiele jest okazji, by ją pochlapać, a z blatu spadają złośliwe okruszki, nawet, gdy bardzo bardzo bardzo się na to uważa. Na jasnej podłodze widać to wszystko znacznie wyraźniej niż na ciemnej, można ją zamiatać i wycierać nawet i z pięć razy dziennie**, a ona za chwilę i tak będzie brudna.

Ładne zdjęcie, prawda? Owszem - jeden pomysł na posadzkę jadalni i aneksu kuchennego łączy optycznie obie przestrzenie i sprawia, że pomieszczenie wydaje się większe. To bardzo dobre rozwiązanie. Ale niestety ta jasna podłoga, tak ładnie będzie wyglądać tylko na zdjęciu, w praktyce bardzo trudno utrzymać ją w czystości...***

* tak, tak - istnieje taka lista ;)
** czy są tu wśród nas żarliwi fani mopa i miotły?
*** chyba, że macie coś takiego - marzenie posiadacza jasnej podłogi (wiem, co mówię)

0 komentarze:

Prześlij komentarz